Na początku chciałbym skupić się na tym, co najważniejsze, czyli na muzyce. Nie ma co się tutaj specjalnie rozwodzić: moim zdaniem w kwestii muzycznej EIMH nie ma do zaoferowania totalnie nic ciekawego. Bardzo wtórne i proste, wręcz amatorskie kompozycje, surowa technika, kiepska sekcja i wszystko to polane sosem z autotune'a. Ogólnie rzecz ujmując muzyka ociera się trochę o muzyczny pastisz, dlatego całe szczęście, że widać u chłopaków pewną dozę dystansu do siebie. A przynajmniej było go widać jeszcze jakiś czas temu, bo ostatnio jego ilość jakby zmalała, ale o tym dalej.
Nie ukrywam, że z ciekawością obejrzałem ich pierwsze występy w eliminacjach do Must Play With Maryla na polsacie. Było nie było, to pierwsze pojawienie się w rodzimej TV (i w sumie w masowej świadomości widzów takiego rodzaju programów) muzyki, która jest mi bliska.
No i co tu dużo gadać, pierwsze wrażenie było fatalne. Śmiać mi się chciało. Nie wiem, czy to ten chamski autotune, czy kwadratowe granie, ale po prostu z miejsca uznałem, że ta kapela tworzy tak strasznie biedną muzykę, że nic z tego dobrego nie wyniknie.
Natomiast na łopatki rozłożyła mnie TOTALNIE reakcja szanownego jury. Spodziewałem się pojazdu po całości, a tymczasem wszystkim się podobało. WU-TE-EF. Skoro taki doświadczony kompozytor i generalnie utalentowany muzycznie człowiek jak Adam Sztaba nie był w stanie dostrzec nic złego w tym wszystkim, to moja wiara w jakość artystyczną tego typu programów upadła ostatecznie na wieki. Albo to ja chuja wiem. W każdym razie farsa trwała aż do finału, a później jeszcze odbijała się niczym porządna polska kiełbona przy okazji różnych eventów w stylu sylwestra z polsatem, znanego również jako małgośka z bidonami.
Eris Is My Homegrill podzieliła scenę. Jest to fakt, któremu trudno zaprzeczyć. Znaleźli się hejterzy, byli także obrońcy. Interesujący jest fakt, że w zasadzie obie strony używały trafnych i wcale nie przesadzonych argumentów.
Bo prawdą jest, że muzyka EIHM jest kiepska. Jest kiepska z albumu, jest kiepska na żywo, koniec kropka. Są ludzie, którzy uważają, że im się podoba, ale nie sądzę, by ktokolwiek, kto lubi taki typ core'a z czystym sumieniem powiedział, że woli posłuchać Erisów niż chociażby wczesnego Attack Attack (lol).
Prawdą jest też to, że chłopaki są na maksa pretensjonalni w tym co robią. Widać że show na żywo (mimo że całkiem okej) jest wymuszony, że pewne elementy ich muzyki są tam, bo tak nakazuje kanon tego nurtu. To wszystko sprawia wrażenie fałszu i w rezultacie nie mam wrażenia obcowania z prawdziwą kapelą, a bardziej z czymś stworzonym na potrzeby tego nieszczęsnego programu.
Rację mają także obrońcy. Prawdą jest bowiem to, że występ w TV przyczynił się do nagłego, gwałtownego wzrostu zainteresowania tego typu muzyką, wśród
Ja z wydaniem ostatecznego werdyktu wstrzymałem się do chwili, kiedy moda na erisów nieco ucichnie i będzie można ocenić prawdziwą wartość kapeli normalnymi metodami. Myślę, że ten moment już nadszedł.
Eris Is My Homegirl wykorzystali swój prime time całkiem nieźle. Przez rok zagrali więcej koncertów niż nie jedna inna kapela przez cały swój okres działalności. Otrzaskali się trochę ze sceną, nagrali jakiś materiał, zrobili niezłe, profesjonalne video. Są fundusze - są efekty. Jednak jedno pozostało niezmienne. Słaba muzyka. Oczywiście wiadomo, że to czy komuś podoba się to co grają, czy nie, to już kwestia osobnicza. Niestety wbrew temu co sami o sobie mówią, nie jest to jakiś mixstylecore, który ma nie wiadomo co udowodnić, tylko raczej kiepski amalgamat inspiracji trance core'owymi kapelami z USA.
Do tego dochodzi pewien problem, który poniekąd eksmituje EIMH ze sceny hc/mc/dc, która w dużej mierze jest DIY i szanuje zespoły, które są w porządku wobec organizatorów, publiczności i innych kapel i co tu dużo mówić - NIE GWIAZDORZĄ. Problem ten nazywa się ego. Otóż, pozwólcie, że przytoczę Wam mały fragmencik z ridera PEWNEJ KAPELI:
"Potrzebujemy na backstage min.:
- 2 talerze plastry różnych rodzajów wędlin oraz serów
- świeże owoce
- bułki oraz rogale
- chipsy, orzeszki, żelki i inne przekąski,
- croisanty z toffi i czekolada "
- 2 talerze plastry różnych rodzajów wędlin oraz serów
- świeże owoce
- bułki oraz rogale
- chipsy, orzeszki, żelki i inne przekąski,
- croisanty z toffi i czekolada "
I może jeszcze kurwa wodę Perrier oraz tajski masaż małżowiny usznej? Bitch please, co to ma być, Rihanna? Nie zrozumcie mnie źle, rider techniczny, to świetna sprawa i każdy zespół uważający się za profesjonalny powinien taki mieć, ale croisanty z toffi mnie ścięły do gleby. Nie wiem, czy to inwencja twórcza zespołu, czy może ich menago, ale jest to jednak conajmniej śmieszne, biorąc pod uwagę jak mało zespół reprezentuje sobą w kwestiach muzycznych. Widziałem że ludzie pytali o to, czy to autentyk - cóż, jak widać po rekacji menago poniżej to autentyk sto pro - a sam rider krążył swego czasu po Internecie.
Oprócz tego wkurwia mnie żebranie o lajki i klikniecia w konkursach na kolejne występy na masowych spędach. Macie kasę i możliwości, to nagrajcie taki album, żeby organizatorzy tych wszystkich festiwali SAMI was zaprosili...
Post wyszedł mi niemiłosiernie długi a i tak pewnie nie objąłem wszystkiego co bym chciał. Liczę na Was drodzy trolle i internetowi napinacze, że dopowiecie co nieco w komentarzach. Co do kapeli, to mam nadzieję, że nagrają fajny album i że nie pochłonie ich fejm w stylu ostatnich przygód pana Ronniego Radke (ex. Escape The Fate), czy Jonnego Craiga.
Na koniec zdjęcie z parkingu przed klubem, w którym grało koncert Eris Is My Homegirl.
HE.
- OD